Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z panien wyszła za jakiegoś Włocha; dwaj synowie wynieśli się i pożenili w Królestwie, a ojciec podążył za nimi. Mało kto wiedział lub rozumiał, czemu i jakim zbiegiem okoliczności wybornie zagospodarowane i znaczne dobra dyrektora, najpierw Wełna i Uchorowo, dobrowolną, a potem Łukowo konieczną sprzedażą, przeszły w obce, niemieckie ręce. Głucho tu potem było o nich wszystkich, prócz wieści, że się obadwaj młodzi z księżniczkami pożenili, a stary pan dyrektor za pozostałą resztkę fortuny kupił jakąś wieś w Lubelskiem i, przemieszkując najwięcéj w Warszawie, umarł w dziewięćdziesiątym piątym roku życia swego. Wdzięczność jest rzadką cnotą u ludzi, u nas rzadszą może niż u innych narodów; zapomniano nadto wcześnie i zupełnie o dyrektorze Grabowskim, chociaż, jak ci mówiłem, mnóstwu ludzi tutaj dobrodziejstwa i przysługi wyświadczał, a całe obywatelstwo jego głownie wpływom i zabiegom winno ową tak ważną w swoim czasie drugą emisyę listów zastawnych.
Gdy ziemstwo, panie Ludwiku, przeniesiono późniéj z Wrocławskiéj ulicy na Wilhelmowską do nowego budynku, któryśmy w swoim czasie zwiedzili, zmieniły się naturalnie losy tego domu, przed którym stoimy; przeszedł on w prywatne ręce, a nabył go pan Piotrowski, brat znanego malarza, którego Flisaków i Wandę rzucającą się do Wisły znasz zapewne choć z litografii. Jako cukiernik z zawodu, przesiedliwszy się krótko przedtem z Bydgoszczy, urządził tutaj hotel i, po lewéj ręce od wejścia, cukiernię. Był to człowiek praktyczny i bardzo oszczędny, który potrafił korzystać z konjunktur i piędziesiątego drugiego roku sprzedał nader pomyślnie tę kamienicę miastu, potrzebującemu pomieszczenia dla nowo powstającéj Szkoły Realnéj. Piotrowski przeniósł swą oberżę na ulicę Berlińską, gdzie założył