Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wo i Łukowo, w którem zamieszkał, a, krótko przed czterdziestym, nabył także Wełnę od spadkobierców brata swego Adama, będąc ich opiekunem. Żona jego Klementyna, Wyganowska z domu, z Kwileckimi i Turnami blisko spokrewniona, nieodznaczając się powabem zewnętrznym, lecz, jak od bliżéj znających ją późniéj słyszałem, wychowaniem francuzkiem i niezwykłą ogładą towarzyską, należała do pań wybitnie arystokratycznych przekonań i nawyknień i w tym duchu dwie córeczki swoje, z pomocą nierozłącznéj przyjaciółki i guwernantki, panny Ludwig, wychowywała. Świetne czasy téj rodziny, znaczenie i popularność pana dyrektora nabrały nowego lustru, gdy, za wstąpieniem na tron Fryderyka Wilhelma IV, odznaczony został tytułem hrabiego i orłem czerwonym wyższéj klasy i gdy, po ustąpieniu pułkownika Ponińskiego, zajął miejsce jeneralnego dyrektora ziemstwa. Pańskie już i przedtem życie tak w Poznaniu jako i w Łukowie, więcéj wymagało wystawy i wydatku, zwłaszcza, że pociągnął do tego przykład nowego prezesa naczelnego Arnima, z którym pan dyrektor był w bliższych stósunkach, przedewszystkiem zaś wzgląd na dorastające panienki, dla których naturalnie matka o świetnych partyach marzyła.
Ale nieraz w rzeczach ludzkich następują niespodziane zwroty, panie Ludwiku; co tam zaszło około czterdziestego piątego roku, jeśli się w dacie nie mylę, wiedzą bogowie; pamiętam tylko, że mówiono o finansowych zawikłaniach i przesileniach, o nieporozumieniach z Kwileckimi, w których rodzinie był opiekunem. Zaciemniać się wtedy zaczął widnokrąg ponad landszaftą i Łukowem, ścieśniało się coraz bardziéj znaczne dawniéj koło przyjaciół i zwolenników; pana dyrektora coraz rzadziéj widzieć było można w Poznaniu; pani wyjechała na dłuższy czas do zaalpejskiéj krainy, gdzie jedna