Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jego córki, miał ręce spuchłe i był już widocznie schorzały i cierpiący. Straciwszy pięć lat przedtem żonę, zmienił się znacznie i zesmutniał, odczuwając głęboko i klęskę domową i klęski, które na nas spadały po zwycięztwach pruskich. W sierpniu następnego roku ze szczerym żalem ujrzałem niespodzianie w „Dzienniku“ doniesienie o jego śmierci. Umarł w swoich Krześlicach, które był już dawniéj oddał synowi, a pogrzeb jego ściągnął do Wrączyna, gdzie go pochowano, liczny zastęp obywateli i ludu wiejskiego. Współtowarzysz więzienny, ks. Antoniewicz, uczcił go w imieniu wiernych i rodaków, a pożegnał serdecznie, od Koła polskiego, współkolega sejmowy Władysław Wierzbiński.
Z resztą braci Anastazego i Tadeusza, chociaż znałem ich wszystkich, w bliższéj styczności nie byłem, z innéj zaś tegoż rodu gałęzi przypominam sobie dwóch jeszcze z czasów moich gimnazyalnych; byli to także rodzeni bracia, Teofil i Dezydery. Chociaż Teofil już dorosły, brunet z wesołą twarzą w wyższych znajdował się regionach szkólnych, podczas gdy ja pełzałem na samym dole, znałem go jednak, przemawiał nieraz do mnie, spotkawszy na podwórzu, a ponieważ między kolegami bardzo był lubiony, obiegały późniéj nawet, gdy już nam zniknął z oczu, różne wspomnienia o przygodach jego z profesorami, osobliwie z Buchowskim. Trzydziestego roku poszedł na wojnę i zginął tam biedak pod Ostrołęką, jak mi się zdaje. Młodszy, Dezydery, pozostał nieco dłużéj w szkołach; z twarzy podobny do brata, równie przyjacielski i wesoło usposobiony, zdawał się czasami trochę niejasnym w pojęciach i rozmowie. Raz czy dwa tylko zeszedłem się z nim w późniejszych czasach; był już osiadłym obywatelem i ojcem dzieci, ożeniwszy się z córką dyrektora landszafty, pana Kurcewskiego. Zbyt wcześnie został