Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczerze popierał. Gdy Cegielski piędziesiątego dziewiątego roku „Dziennik Poznański“ założył, wiadomo mi, że uczynił to po naradach i w porozumieniu z Anastazym, który, gdy późniéj Cegielski ustąpił, był jednym z inicyatorów Towarzystwa akcyjnego stanowiącego do dziś dnia materyalną podstawę tego pisma. Nie mógł się także obyć bez niego nasz komitet wyborczy prowincyalny i przez lat kilkanaście pod jego przewodnictwem odbywał swoje czynności; nie mogli się obyć założyciele Teatru polskiego, którzy go częstokroć do wspólnych narad swoich wzywali, a w powiecie swoim zajmował on wybitne stanowisko przyznane mu tak przez współobywateli, jako i przez władze miejscowe.
W Krześlicach nie bawiłem, panie Ludwiku, i na gospodarstwie się nie znam, ale przejeżdżałem nieraz przez ową wieś i drogi do niéj wiodące i widziałem tam nie tylko piękne plony na polach, lecz, co mnie bardziéj zajmowało, wyborowe drzewa owocowe, któremi wszystkie drogi wysadzone były; słyszałeś może tu i ówdzie o Anastazówkach, otóż tak tutaj dość powszechnie nazywają przedziwny gatunek gruszek, do którego zaaklimatyzowania u nas pan Anastazy głównie się przyczynił. Zresztą, ile mi wiadomo, fama jego jako doświadczonego i skrzętnego gospodarza była ustaloną.
Nie mógłem, panie Ludwiku, gdy mi się tu nastręczyła sposobność, pominąć wzmianki o Anastazym Radońskim, który, jak ci to każdy z moich równoczesnych potwierdzi, zasłużył sobie na wdzięczną pamięć utrapionego społeczeństwa naszego, bo przez cały ciąg poczciwego żywota nil alienum sibi putabat z tego, co było polskie; żałuję tylko, że niejedno, co o nim wiedziałem, uszło méj pamięci. Gdy się ostatni raz z nim spotkałem, zdaje mi się, zimą osiemdziesiątego roku, odwiedzając go tu w Poznaniu w mieszkaniu starszéj