Przejdź do zawartości

Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ptactwem o czerwonych dzióbach. Wieczorem kołysały się przed drzwiami wielkie latarnie. Wchodzili tam ludzie, którzy się wydawali pijani.
Jeanie myślała, że to gospody marynarzy powracających z kraju kobiet czarnych i tęczowych ptaków. Zapragnęła więc czekać swego kochanka w gospodzie takiej, co może miała woń dalekiego Oceanu.
Podniósłszy głowę, ujrzała białe twarze kobiet, opartych o framugi okien, widocznie dla ochłody. Pchnąwszy podwójne drzwi, znalazła się w kwadratowej salce, pośród pół nagich kobiet, różowo ubranych. W głębi, w dusznym cieniu papuga leniwie łypała powiekami. W trzech dużych szklankach na stole pozostało jeszcze trochę piany.
Otoczyły ją ze śmiechem cztery kobiety, w głębi zaś spostrzegła ciemno ubraną panią, szyjącą w małej alkowie.
— Ona ze wsi, rzuciła jedna z kobiet.
— Cicho, rzekła druga, »nie trzeba nic mówić«.
I wszystkie razem wołały:
— Chcesz pić kochanie?
Jeanie dała się całować wypiła z jednej