Przejdź do zawartości

Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

izba na okręcie, a okręt daleko, daleko na wielkiem morzu«.
A że Jeanie nie bała się ludzi, przeto zapyleni młynarze widząc ją cichą i prostą ze złotym pierścionkiem na palcu, udzielali jej chleba i noclegu wśród worów mąki w białym pocałunku!
Tak przeszła kraj dzikich skał, nizkich lasów i łąk płaskich u brzegów rzek pod miastami. Wielu z tych, co gościli Jeanie, całowali ją, ale ona nie oddawała nigdy pocałunków, bo pocałunki niewiernej kochanki znaczą się na jej licach śladami krwi.
Przybyła wreszcie do miasta nad morzem, gdzie siadał na okręt jej kochanek. W przystani szukała napróżno nazwy jego okrętu, bo okręt był posłany daleko, aż na morze Ameryki, myślała Jeanie.
Ciemne, kręte uliczki z wysokości miasta schodziły ku wybrzeżom. Niektóre były brukowane ze strumieniem pośrodku; inne stanowiły wąskie schody ze starych kamiennych płyt.
Jeanie spostrzegła domy malowane żółto i niebiesko z głowami murzynek i malowanem