Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Odłupała biały kawał z muru i zaczęła go żuć. Potem rzekła:
— Wszyscy wyszli. Nie mam kubka. Tam jest pompa.
Pokazała mu zakrzywioną korbę.
Stary się pochylił. Kiedy z ustami przy rurze chłonął zimny prąd wody, Magda wyciągnęła mu ostrożnie chleb z sakwy i włożyła w kupę mąki.
Gdy się odwrócił, oczy Magdy biegały.
— Tam, powiedziała, jest wielki staw. Biedni mogą pić z niego.
— Nie jesteśmy bydłem, odpowiedział jej stary.
— Nie, podjęła Magda, ale jesteście nieszczęśliwi. Jeżeli wam się chce jeść, ukradnę trochę mąki. Z wodą stawu będziecie mogli zrobić sobie ciasto.
— Ciasto surowe, rzekł stary. Dostałem dziś chleb, Bóg zapłać, panienko.
— A cobyście zrobili, gdybyście nie mieli chleba? Ja, gdybym była taka stara, utopiłabym się. Topielcy muszą być bardzo szczęśliwi. Muszą być piękni. Bardzo mi was żal, mój biedny stary.