Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ściśle punkt, do którego bluff może się udać; jeżeli jeden z graczy posunie się za daleko, drugi, ustępujący dotąd, postępuje naprzód; pierwszy, nie umiejąc już zmienić metody, oswojony z myślą iż udawać że się nie boi zerwania jest najlepszym sposobem uniknięcia go (jak ja tego wieczora z Albertyną), popychany zresztą przez dumę ku temu aby raczej ulec niż ustąpić, trwa w swojej pogróżce aż do chwili w której nikt nie może się już cofnąć. W ten sposób bluff może się mieszać ze szczerością, zmieniać się z nią kolejno, i to co było grą wczoraj, może się stać rzeczywistością jutro. Może się wreszcie też zdarzyć, że jeden z przeciwników jest w istocie zdecydowany na wojnę; może Albertyna naprzykład zamierzała wcześniej lub później przerwać to życie, lub przeciwnie, może jej ta myśl nigdy nie postała w głowie i jedynie moja wyobraźnia wyroiła od a do zet to wszystko.
Takie były hipotezy, które roztrząsałem tego rana, w czasie snu Albertyny. Co do ostatniej hipotezy, mogę wszelako powiedzieć, że jeżeli kiedy później groziłem Albertynie że ją porzucę, to tylko poto aby przeciwdziałać jej zachceniom zdrożnej swobody. Nie wyrażała ich, ale wyczuwałem je w tajemniczych niehumorach, słowach, gestach, do których ta myśl była jedynym możliwym kluczem, gdy Albertyna wzbraniała się udzielić mi jakiegokolwiek wytłumaczenia. Często zresztą stwierdza-