Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

belfrzyna z Sorbony, ex-regent kolegium, mógł się tego wszystkiego nauczyć. Ja sam się dziwię.
Ja dziwiłem się bardziej, widząc że rozmowa Brichota, który najmniej wybrednemu z gości Oriany wydałby się tak ciężki i głupi, przypadła do smaku najwybredniejszemu ze wszystkich, panu de Charlus. Ale nad tym rezultatem pracowały (obok innych wpływów, rozmaitych zresztą) wszystkie te, mocą których Swann z jednej strony tak długo czuł się dobrze w „paczce“, wówczas gdy był zakochany w Odecie, z drugiej zaś, ożeniwszy się, znajdował urok w pani Bontemps, która, udając że uwielbia państwa Swann, wysiadywała wciąż u pani a rozkoszowała się anegdotami pana. Jak pisarz daje palmę inteligencji nie człowiekowi najinteligentniejszemu, ale viveurowi, robiącemu śmiałą i wyrozumiałą uwagę o miłości — uwagę, która sprawia, że kochanka pisarza, sawantka, godzi się z nim, że ze wszystkich co u niej bywają najmniej głupi jest jeszcze ten stary elegant, mający doświadczenie w sprawach serca tak samo p. de Charlus za inteligentniejszego od innych przyjaciół uważał Brichota, który był nietylko uprzejmy dla Morela, ale zbierał w tym duchu w greckich filozofach, w łacińskich poetach, we wschodnich opowieściach, teksty strojące skłonności barona egzotyczną i uroczą poezją. P. de Charlus doszedł wieku, w którym Victor Hugo lubi się otaczać zwłaszcza panami Vacquerie i Meuri-