Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wie, wiesz że nigdy nie zjawiają się przed trzema kwadransami na dziewiątą.
Księżna pobiegła do swego pokoju. — No i co — rzekł do nas pan de Guermantes, biedni mężowie, dosyć z nich sobie świat nakpi, ale mają zalety. Bezemnie, Oriana poszłaby na obiad w czarnych pantofelkach.
— To nie jest brzydkie — rzekł Swann; zauważyłem czarne pantofelki i nic mnie nie raziły.
— Nie będę ci przeczył — odparł książę — ale zawsze to bardziej elegancko aby były tego samego koloru co suknia. A przytem, bądź spokojny: ledwo przyjechałaby na miejsce, spostrzegłaby się i wtedy ja musiałbym dyrdać po czerwone pantofelki. Jadłbym obiad o dziewiątej. Do widzenia, dzieci — rzekł odpychając nas lekko — idźcie sobie, zanim Oriana zejdzie. Nie dlatego aby nie lubiła widzieć was obu. Przeciwnie, dlatego że zanadto was lubi. Jeżeli was jeszcze tu zastanie, znów zacznie gadać, jest już bardzo zmęczona, przyjedzie na obiad — trup. A wreszcie, przyznam się wam szczerze, że umieram z głodu. Jadłem śniadanie ot, na chybcika, na wysiadanem z pociągu. Był wprawdzie ten przeklęty sos béarnaise, ale mimo to przyznam się że nie gniewałbym się, ale to wcale a wcale, żeby już siąść do stołu. Za pięć

217