Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wić. Przestraszono pana idjotycznie, niech pan przyjdzie na śniadanie w dniu który pan sam oznaczy (dla pani de Guermantes wszystko streszczało się zawsze w śniadaniu), powie mi pan dzień i godzinę...
I, podnosząc czerwoną spódnicę, postawiła nogę na stopniu. Miała wejść do karety, kiedy widząc tę nogę, książę wykrzyknął straszliwym głosem:
— Oriano! nieszczęsna, coś ty chciała zrobić! Nie zmieniłaś trzewików. Przy czerwonej sukni! Leć prędko włożyć czerwone pantofelki, albo — rzekł do lokaja — ty powiedz prędko pokojowej księżnej pani, żeby tu zniosła czerwone pantofelki.
— Ależ mój drogi — odparła zcicha księżna, zażenowana tem, że Swann, który wychodził ze mną ale chciał przepuścić powóz, może usłyszeć — skoro jesteśmy spóźnieni...
— Ależ nie, mamy masę czasu. Jest dopiero za dziesięć ósma, nie potrzeba dziesięciu minut na to aby zajechać do parku Monceau. A przytem, co chcesz, choćby miało być wpół do dziewiątej, poczekają; nie możesz przecie jechać w czerwonej sukni i w czarnych pantofelkach. Zresztą nie będziemy ostatni, nie bój się, mają być Sassenage’o-

216