Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szyjnik. Nie sądzę, aby to była prawda; ale na wszelki wypadek prosiłem Boucherona, który jest nadwornym jubilerem mojej rodziny, aby mi go zarezerwował. Szalenie się cieszę, że ty ją poznasz; nie jest szczególnie piękna, wiesz (widziałem, że Robert myśli wręcz przeciwnie i że mówi tak jedynie poto aby zwiększyć mój podziw); jest zwłaszcza cudownie inteligentna; przy tobie nie będzie może śmiała dużo mówić, ale cieszę się zgóry na to co mi powie później o tobie; wiesz, ona mówi rzeczy, które można zgłębiać bez końca, ma doprawdy coś pityjskiego.
Aby dotrzeć do domu, gdzie mieszkała, przechodziliśmy koło małych ogródków; nie mogłem się wstrzymać, aby nie przystawać, bo tonęły w kwieciu wiśni i gruszy; puste z pewnością i niezamieszkałe wczoraj jeszcze niby nie wynajęta posiadłość, nagle zaludniły się i wypiękniały dzięki tym nowoprzybyłym, których piękne białe suknie widniały poprzez sztachety.
— Słuchaj, ja widzę, że ty chcesz podziwiać to wszystko, poetyczna istoto, rzekł Robert; zaczekaj na mnie tutaj, moja mała mieszka tuż, pójdę po nią.
Czekając, przechadzałem się trochę między skromnemi ogródkami. Kiedym podniósł głowę, wi-

12