Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leparisis pana du Paty de Clam albo Józefa Reinach. Archiwista nie odpowiedział; był nacjonalistą, i nieustannie kładł w uszy margrabinie, że niebawem przyjdzie do wojny socjalnej i że powinna być ostrożniejsza w wyborze stosunków. Pomyślał, czy Bloch nie jest tajnym emisarjuszem syndykatu, przybyłym celem wywiadu; toteż poszedł natychmiast powtórzyć pani de Villeparisis pytania Blocha. Margrabina uznała, że Bloch jest conajmniej źle wychowany, a może niebezpieczny dla sytuacji pana de Norpois. Chciała zarazem dać satysfakcję archiwiście, jedynemu człowiekowi którego się trochę bała i który katechizował ją bez wielkiego sukcesu (co rano czytał jej artykuł pana Judet w Petit Journal). Pragnąc tedy okazać Blochowi że nie ma poco wracać, znalazła na poczekaniu w swoim światowym repertuarze scenę, zapomocą której wielka dama ekspedjuje kogoś za drzwi; scenę nie wymagającą zgoła rozkazująco wyciągniętej ręki ani płomiennych oczu, jakby to sobie można wyobrażać. Kiedy Bloch podszedł aby się pożegnać, margrabina, zanurzona w wielkim fotelu, zaledwie że się ocknęła niby to z mimowolnej drzemki. Zamglone jej oczy miały słaby i uroczy blask perły. Pożegnanie Blocha, ledwie znacząc na twarzy margrabiny omdlewający uśmiech, nie wyrwało jej ani

172