Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

co się dzieje za granicą. Zresztą, wiem, że z panem można się dogadać. Saint-Loup mówił mi to.
Ale młody książę widział że wszyscy zgodnie są przeciw Blochowi; tchórzliwy, jak często ludzie bywają w „świecie”, obdarzony zresztą ciętym dowcipem, jakgdyby przejętym atawistycznie od pana de Charlus, rzekł:
— Daruje pan, że nie będę z nim dysputował o Dreyfusie, ale mam za zasadę mówić o tej sprawie jedynie z potomkami Jafeta.
Wszyscy się uśmiechnęli, z wyjątkiem Blocha, mimo iż często zdarzało mu się wygłaszać ironiczne aluzje do swego semickiego pochodzenia, co do swojej genealogji wiodącej do stóp góry Sinai. Ale w miejsce jednego z tych powiedzeń, które widocznie nie były gotowe, sprężyna jego duchowej machiny sprowadziła na usta Blocha inne słowa. I dosłyszano tylko to: „Ale skąd pan może wiedzieć? Kto panu powiedział?” tak jakgdyby był synem zbrodniarza. Z drugiej strony, zważywszy jego fizys i jego nazwisko nie mające nic szczególnie chrześcijańskiego, zdumienie jego trąciło pewną naiwnością.
Ponieważ deklaracja pana de Norpois nie zadowoliła Blocha całkowicie, zbliżył się do archiwisty i spytał, czy nie widuje się czasem u pani de Vil-

171