Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-02.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wstrzymać od przyznania się do morderstwa, o któreśmy go nie posądzali. Zapewne, wiedziałem, że idealizm — nawet subjektywny — nie przeszkodzi wielkiemu filozofowi być łakomym lub zabiegać wytrwale o fotel w Akademji. Ale doprawdy Legrandin nie potrzebnie przypominał tak często, że jest „z innej planety”, skoro wszystkie konwulsyjne odruchy jego gniewu lub uprzejmości płynęły z chęci dobrego uplasowania się na tej.
— Oczywiście, kiedy mnie ktoś nęka dwadzieścia razy z rzędu aby mnie gdzieś ściągnąć — dodał półgłosem — wówczas, mimo że mam prawo do swobody, nie mogę przecież okazać się chamem.
Pani de Guermantes siadła. Nazwisko jej, któremu towarzyszył tytuł, spowijał jej fizyczną osobę w owo księstwo, rozpościerające się dokoła niej i rodzące cienisty i złocony chłód lasów Guermantes w tym salonie dokoła pufa na którym siedziała. Czułem się tylko zdziwiony, że podobieństwo to nie było czytelniejsze na twarzy księżnej, nie mającej nic roślinnego; co najwyżej na policzkach — które powinnyby być naznaczone herbem Guermantes — widniały drobne żyłki, będące skutkiem (ale nie obrazem) długich konnych spacerów na wietrze. Później, kiedy mi się księżna stała obojętna, poznałem wiele jej cech; mianowicie (aby się na-

94