Strona:Marcel Proust - Wpsc03 - Strona Guermantes 01-01.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na ekranie swojego snu komponowałem sobie z nikłych cieni rozmaite widowiska, w których ten hałas mi przeszkadzał, ale których złuda trwała we mnie.
Zdarza się w istocie z nadejściem snu, że to co zrobilibyśmy w dzień, spełniamy jedynie we śnie, to znaczy po zboczeniu w sen, idąc inną drogą niżby się to zrobiło na jawie. Ta sama historja skręca i ma inny koniec. Mimo wszystko, świat w jakim żyjemy we śnie, jest tak odmienny, że ludzie którym trudno jest zasnąć, starają się przedewszystkiem wyjść z naszego świata. Wałkując rozpaczliwie przez całe godziny z zamkniętemi oczami myśli podobne do tych jakie by mieli z otwartemi oczami, nabierają otuchy, skoro spostrzegą, że ostatnia minuta była brzemienna rozumowaniem zupełnie sprzecznem z prawidłami logiki, z oczywistością danego momentu; ta krótka „absencja” znaczy, że uchyliła się brama, przez którą zdołają się może za chwilę wymknąć rzeczywistości, przycupnąć gdzieś mniej lub więcej zdala od niej, co im da mniej lub więcej „dobry” sen. Ale już uczyniliśmy wielki krok kiedy się obrócimy plecami do rzeczywistości i kiedy dosięgniemy pierwszych czeluści, gdzie „autosugestje” naksztalt czarownic przyrządzają: piekielną potrawkę urojonych chorób lub pogorszenia się nerwic i

135