Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

już kilka razy miał przeczucie, naprzykład w dniu kiedy przeczytał przez kopertę jej list do pana de Forcheville. Rozważając swoją chorobę równie sumiennie co gdyby ją był sobie zaszczepił dla studjów, Swann mówił sobie, iż, kiedy się wyleczy, wszelkie postępki Odety będą mu obojętne. Ale, w pełnej świadomości swego chorobowego stanu, obawiał się, narówni ze śmiercią, takiego wyleczenia, które byłoby w istocie śmiercią wszystkiego czem był obecnie.
Po owych spokojnych wieczorach, podejrzenia Swanna uśmierzały się; błogosławił Odetę i nazajutrz z samego rana posyłał jej najpiękniejsze klejnoty, za to że jej wczorajsza dobroć wzbudziła albo jego wdzięczność, albo tęsknotę do nawrotu tej dobroci, albo paroksyzm miłości, któremu potrzebował dać wyraz.
Ale kiedyindziej chwytał go na nowo ból; wyobrażał sobie, że Odeta jest kochanką Forcheville’a. Z pewnością, kiedy siedzieli oboje z Forchevillem w landzie Verdurinów w Lasku, w wilję owego obiadu w Chatou, dokąd Swanna nie zaproszono; kiedy widzieli go jak napróżno błagał Odety z wyrazem rozpaczy, oczywistym nawet dla jego stangreta, aby wróciła razem z nim; jak potem wracał sam, upokorzony; wówczas Odeta musiała go pokazywać Forcheville’owi, mówiąc: „Ależ się wście-

42