Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u niej jak u siebie! gdyby, pytając służącego co jest na śniadanie, mógł usłyszeć w odpowiedzi menu Odety; gdyby musiał jej towarzyszyć, choćby bez ochoty, z obowiązku dobrego męża, niosąc jej płaszcz kiedy jest za gorąco, kiedyby Odeta zechciała przejść się rano po avenue du Bois-de-Boulogne; a wieczór, po obiedzie, o ileby miała ochotę zostać w domu w szlafroczku, gdybyż musiał być przy niej, robić to co ona zechce! Wówczas wszystkie drobiazgi życia Swanna — nawet najpospolitsze — które mu się zdawały tak smutne, nabrałyby jakiejś upajającej słodyczy, jakiejś tajemniczej gęstości, przez to, że stałyby się zarazem cząstką życia Odety, jak ta lampa, jak ta oranżada, ten fotel, kryjące tyle marzenia, materjalizujące tyle pragnień.
Jednakże Swann domyślał się, że ten odpoczynek, spokój, do których tak wzdychał, nie byłyby sprzyjającą atmosferą dla jego miłości. Kiedy Odeta przestałaby dlań być istotą wciąż nieobecną, żałowaną, urojoną; kiedy jego uczucie dla niej byłoby już nie owem tajemniczem wzruszeniem, o jakie przyprawiała go fraza sonaty, ale przywiązaniem, wdzięcznością; kiedyby się między nimi wytworzyły stosunki normalne, kładące koniec jego szaleństwu i smutkowi, bezwątpienia życie Odety, samo w sobie, wydałoby mu się wówczas mało interesujące, czego

41