Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzy utrzymują, że ten Swann, to ktoś kogo nie można przyjmować, czy to prawda?
— Ależ... musisz dobrze wiedzieć że to prawda, odparła księżna, skoro go zapraszałaś pięćdziesiąt razy, a on nigdy nie przyszedł.
Opuszczając zmaltretowaną kuzynkę, parsknęła na nowo śmiechem. Śmiech ten zgorszył osoby słuchające muzyki, ale ściągnął uwagę pani de Saint-Euverte, która stała przez grzeczność przy fortepianie i dopiero wówczas spostrzegła księżnę. Pani de Saint-Euverte była wzruszona widokiem pani des Laumes, tem bardziej iż sądziła że księżna jest jeszcze w Guermantes i pielęgnuje chorego teścia.
— Jakto, księżno, pani była tutaj?
— Tak, przycupnęłam sobie w kąciku, aby słuchać pięknych rzeczy.
— Co, księżna jest tutaj od dłuższego czasu?
— Ależ tak, od bardzo długiego czasu, który mi się wydawał bardzo krótki; długi chyba dlatego, że opóźnił chwilę ujrzenia pani.
Pani de Saint-Euverte chciała podsunąć fotel księżnej, która odparła:
— Ależ za nic! Poco? Jest mi dobrze gdziekolwiek.
I, aby tem lepiej podkreślić swoją prostotę wielkiej damy, wskazała mały taburet.
— Ten puf, to wszystko czego mi trzeba. Będę

101