Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To wygląda niby nic, ciągnął malarz; niema sposobu odkryć triku, jak w Roncie albo w Regentkach; a to jest jako rozmach jeszcze tęższe od Rembrandta i od Halsa. Wszystko tam jest, ależ tak, przysięgam panu!
I, jak śpiewak, który, doszedłszy do najwyższej nuty jaką może wziąć, ciągnie dalej falsetem, piano, malarz szeptał ze śmiechem, tak jakby w istocie to malarstwo było aż komiczne siłą swojej piękności:
— Pachnie to, wierci człowiekowi w nosie, tamuje oddech, łaskocze, i niema sposobu zgadnąć czem to jest robione. To istne czary, szachrajstwo, cud (tu malarz wybuchnął głośnym śmiechem,) to poprostu łajdackie!
Zatrzymał się, podniósł poważnie głowę, i głębokim basem który starał się uczynić harmonijnym, dodał: — A takie rzetelne!
W chwili gdy malarz powiedział: „tęższe niż Ront” — bluźnierstwo to wywołało odruch protestu ze strony pani Verdurin, uważającej Ront wraz z „Dziewiątą” i „Samotrake”, za największe arcydzieło świata. Przy słowach: „malowane łajnem”, p. Forcheville spojrzał dokoła dla przekonania się czy wyrażenie uszło, poczem zaigrał na jego ustach ostrożny i pojednawszy uśmiech. Ale wszyscy, z wy-

205