Strona:Mali mężczyźni.djvu/295

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bhaer, niemówiąc ani słowa; ona jednak oprzytomniała po chwili, i widząc jego zapłakaną twarzyczkę, rzekła z tkliwym pocałunkiem:
„Pojedziemy go pożegnać, mój najdroższy! Niéma czasu do stracenia, więc ubierz się prędko, i przyjdź do mego pokoju. Teraz muszę pójść do Stokrotki.“
„Dobrze,“ odparł Adaś, i gdy pani Ludwika odeszła, wstał po cichu, ubrał się na w pół nieprzytomny, i podczas gdy Tomek leżał pogrążony w głębokim śnie, zaczął krążyć po domu wśród głębokiéj ciszy, przeczuwając, że wisi nad nim jakieś nowe a smutne zdarzenie.
Powóz przysłany przez młodego pana Laurence stał już przed bramą, Stokrotka była gotowa, wsiedli więc w milczeniu, i braciszek z siostrą trzymali się całą drogę za rączki, jadąc szybko z wujostwem.
Prócz Franza i Emila, żaden z chłopców nie wiedział, co się stało, i nazajutrz rano zeszedłszy na dół, wielce się zasmucili, bo dom zdawał się nader pusty. Śniadanie przeszło posępnie bez wesołéj gospodyni, a skoro nadszedł czas lekcyi, przykro im znów było widziéć opróżnione miejsce profesora. Wałęsali się rozpaczliwie z kąta w kąt, przez jaką godzinę, pocieszając się nadzieją, że nadejdzie lepsza wiadomość o zdrowiu chorego; ale wybiła dziesiąta, a nikt nie przybył ich uspokoić. Nie chciało im się bawić, czas okropnie im ciężył, siedzieli smutni i osowiali; wtém Franz podniósł się i rzekł:
„Słuchajcie, chłopcy: odbywajmy lekcye, jak gdyby wuj był między nami. Wiem, że go to ucieszy, a przytém i dzień prędzéj zejdzie.“
„Ale kto nas przesłuchiwać będzie?“ zapytał Jakubek.