Strona:Mali mężczyźni.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Niech sobie umiérają. Znudziło mi się pielęgnować dzieci, i odtąd będę się tylko bawiła z chłopcami, bo się im na co przydam,“ odparła znowu ta dama, aż nazbyt obojętnie.
Stokrotka nic nie wiedząc o prawach kobiéty, spokojnie przywłaszczała sobie wszystkie, jakich zapragnęła. Nikt jéj tego nie bronił, bo się porywała na rzeczy, którym podołać mogła, i bezwiednie korzystała tylko z wrodzonego daru czynienia zdobyczy.
Andzia, niezrażona żadném niepowodzeniem, rzucała się na wszystko, gniewnie upominając się o swobody dozwalane chłopcom. Oni śmieli się, odpędzali ją, łajali że się mięsza do cudzych spraw, ale daremnie, miała bowiem silną wolę i skłonność do despotycznego reformatorstwa. Pani Bhaer czując pociąg do jéj natury, starała się jednak poskramiać szaloną żądzę nieograniczonéj wolności; uczyła ją czekać, panować nad sobą, i przysposabiać się do umiejętnego korzystania z upragnionéj swobody. W lepszych chwilach ulegała Andzia jéj wpływowi; nawet coraz rzadziéj obiecywała sobie zostać kowalem lub ślusarzem, całą energię i ruchliwość zwracając ku wiejskiéj gospodarce. Ale nie zadowalniało jéj i to zajęcie, bo choć otaczające przedmioty były uległe, łagodne, — lecz jako pozbawione mowy, nie mogły dziękować za opiekę: ona zaś koniecznie potrzebowała kochać i otaczać staraniami. Najszczęśliwszą była, skoro malec który przyszedł do niéj po radę, ze skaleczonym palcem, lub z guzem na czole. — Zauważywszy to, pani Ludwika powzięła myśl, żeby ją dozorczyni nauczyła bandażować, przykładać plastry i smarować maściami. Chłopcy zaczęli ją nazywać, „doktorem Iskrą“ a to wszystko sprawiało jéj taką przyjemność, że pewnego dnia rzekła pani Bhaer do męża: