Strona:Mali mężczyźni.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Czy tylko nie będzie zbyt trudno pisać o takich rzeczach?“ zapytał Alfred, gdyż miał wstręt do wypracowań.
„Polubisz to przy wprawie, jestem pewna. Czy wolałbyś, żeby ci zadano taki przedmiot naprzykład: „Rozmowa między Temistoklesem, Arystydesem i Peryklesem“? Jednéj trzynastoletniéj dziewczynce, kazano to niegdyś napisać.“
Chłopców aż dreszcze przeszły, a panowie uśmieli się z niedorzecznego pomysłu.
„I czy ona to napisała?“ zapytał Adaś z przerażeniem.
„Ma się rozumiéć, ale łatwo sobie wyobrazisz, co ta robota była warta, chociaż owéj dziewczynce nie brakowało bystrości.“
„Byłbym chciał przeczytać jéj ćwiczenie,“ odezwał się pan Bhaer.
„Może ci je dostarczę, gdyż była moją szkolną koleżanką,“ odparła pani Ludwika tak figlarnie, że wszyscy odgadli, o kim mówi.
Posłyszawszy o tém potworném zadaniu, pogodzili się chłopcy z myślą pisania o znanych rzeczach, i wtorkowe popołudnia zostały przeznaczone na odczyty publiczne.
Pan Bhaer obiecał dać tekę do wypracowań, a pani Ludwika przyrzekła bywać obecną wykładom.
Następnie chłopcy poszli umyć ręce, i profesor podążył téż za nimi, starając się uspokoić Robcia, którego przestraszył Tomek wiadomością, że w wodzie jest mnóstwo niewidzialnych wymoczków.
„Bardzo mi się podoba twój pomysł, ale nie bądź tak hojny,“ rzekła pani Bhaer, pozostawszy z Arturem sam na sam. — „Jak ci wiadomo, prawie każdy z tych chłopców po wyjściu od nas, będzie