Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/404

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie!... I poświęcenie ma swe granice. Niechaj pan zwerbuje na ten cel jaką kobietę, która będzie sowicie wynarodzona...
— Pomyślę nad tem.
— Czyż pan przypuszcza, że pan sędzia...
— Oczywiście... Największa trudność leżałaby w zwabieniu go na teren plebiscytowy. Zresztą... Rozegrałaby się to tak. Jakaś urocza, elegancka Polka pisze do pana sędziego, że wykradła z biurka Korfantego ważne, kompromitujące komisarjat polski papiery, za jakiemi Niemcy uganiają się ciągle, żadnych nie szczędząc kosztów. Naturalnie mielibyśmy dla pana sędziego plikę w porozumieniu z komisarjatem polskim sfałszowanych dokumentów, które owa Polka sprzedałaby panu Kuhnie za pieniądze albo też za... jego sekret. Pod tym względem należałoby pozostawić aktorce swobodę działania. Nie wątpię wszakże. że... gdzie djabeł nie poradzi, tam posyła kobietę.
— Więc musi pan znaleść godną djabła emisarjuszkę... A w jakim kierunku idą pańskie starania? — zagadnęła go sucho.
Nawoj dał jej ogólnikowe wyjaśnienie i pożegnał ją, pozostawiając niemiłe wrażenie. Było w nim coś, co podświadomie przejmowało pannę Jadwigę lękiem.
Komunista powlókł się do knajpy z ponurym, morbidnym wyrazem twarzy i nabrał pozorów nałogowego hulaki dopiero, gdy zajrzał głęboko w butelkę. A tej nocy zebrała się tam liczna partja różnych, młodych „orcholów“.
— Czy nie podwyższą wam żołdu? — pytał Nawoj jednego z nich, stojąc przy bilardzie.
— Nie zaszkodziłoby! — roześmiał się jego partner, puściwszy kulę w bieg. — Mają z czego płacić. Siedemdziesiąt marek dziennie, to nie za-