Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Lada chwila wszystko to może być potrzebne. Bojówki szaleją; grożą, że rzucą się na ludność polską i wycinać ją będą w pień... Dookoła Katowic niepokoją się ludziska, od tych djabelskich lancknechtów wszystkiego złego się spodziewając. W istocie nie wiadomo, co przyniesie jutro...
— A wasza Organizacja gotowa do obrony?
— Nietylko do obrony. Niemiec się niczego nie domyśla.
— A w Mysłowicach?
— Do boju chętnego chłopa co niemiara, ale z amunicją i bronią źle. W tem sęk. Wykradzioną Zycherce broń musiałem odstawić do Dowództwa, a załoga mysłowicka zbrojna doskonale, choć nieliczna. Łącznie z bojówką, około 160 chłopa, trzech oficerów i kapitan Reichswehry nazwiskiem Schulte-Tigges.
Umilkli oboje, jakby zawisły nad nimi krwawe łuny. Zanim Wiktor rozstał się z nią, skłopotana panna Matylda upomniała go:
— Nie mów o tem nic matce i nie pozwól Augustynowi iść w bój! Może jednak wiadomości o zwycięstwach polskich pod Warszawą obleją te hordy zimną wodą?...
Tu Matylda poczęła mówić z naiwyższem oburzeniem o iście męczeńskiej śmierci dra Mielęckiego. Było to na ustach wszystkich i niejeden Niemiec, co znał tą postać, wstydził się za swych rodaków. Bo kto go znał, cenił, a barbarzyństwo niemieckiego motłochu ścinało krew w żyłach.
W ślad za tym mordem historycznym rozbiegła się po Śląsku wieść o doszczętnem zburzeniu Komisarjatu Katowickiego i wstrząsnęła i tak już szarpanemi umysłami.
A tymczasem noc sierpniowa lała na świat potoki nieprzebranego pokoju i, gdy Wiktor wyszedł z willi, w pierwszej chwili uległ błogiemu zdumieniu. Zamagazynował w nerwach jeszcze echa bi-