Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tewnego rozhoworu tak nielicujące z kojącym obrazem tej nocy. Rozejrzał się po ciemnogranatowej kopule niebios, pocentkowanej bezlikiem gwiazd brylantowych i przeciętej smugą gazy mlecznej, jakby kobiercem dla króla nocy, księżyca, który żeglował swobodnie po bezdennej toni z dziwacznym uśmiechem satyra. Obojętny w istocie na nikłe sprawy mrowia ludzkiego zimne roztaczał blaski, lecz tajemnicze i piękne jak on sam.
Porucznik miał wrażenie, że nigdy jeszcze dom ten nie usypiał w tak cudnej otoczy miridów gwiazd a zawisły one nad nim dlatego, że spoczęła w nim królewna. Bo w osobowości tej dziewczyny, lubo tak szczerej i prostej, wyczuwał każdy, on zarówno jak jego ojciec, ton dostojeństwa z podwalin istoty pochodzącego, który kazał ją szanować jakby kwiat ze szlachetnego ogrodu.
Jakże inną była od panny Emmy! To, co w tej jasnej dziewczynie płynęło z natury i wrodzoną było jej właściwością, w tej uwodnej lwicy było wyuczonem, sztucznie wdrożonem i maskującem pospolitość pozorem. Wiktor podświadomie rozumiał, że obie te kobiety różniły się od siebie niby djament od dobrze oszlifowanej jego imitacji... Jakoż od pierwszej chwili ustosunkował się do niej inaczej i przy niej grało w nim to, co było w nim najlepszego.
Chociaż myśli jego poszły zgoła innym szlakiem, wracał do domu z pogodą na dnie duszy, bo niewysłowioną przejmowało go radością, że mógł dla niej zrobić i zrobił tyle, a w tym momencie, gdy zajrzeli sobie w oczy tak zbliska i zapomnieli o świecie, osnuła ich jakaś nić złota. Dostał się w czarowne pęty.
Nazajutrz pojechał rano do Sosnowca a Augustyn zjawił się w willi dyrektora. Chciał wybrać się do katowickiego piekiełka a, będąc już pod pantoflem swej przyszłej żony i pod jej skrzydłami opiekuńczemi, nie śmiał odważyć się na to bez jej pozwolenia.