Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sługiwać się takiemi środkami, jakie się posiada. Wiedziałem z doświadczenia, że własne bezpieczeństwo mało cenisz. Został więc twój ojciec... którego bardzo kochasz... Zagrałem więc na tej strunie
— Dlatego też przyszedłem, — przyznał się Beautrelet.
Prosiłem, aby zajęli miejsca. Gdy usiedli, podjął Lupin głosem, w którym przebijała niepochwytna ironia:
— W każdym razie, panie Beautrelet, jeżeli nie chcesz przyjąć podzięki, to pozwolisz, że cię przeproszę.
— Mnie przeprosić! z jakiego powodu, panie?
— Chcę cię przeprosić za brutalną napaść pana Bredoux.
— Przyznaję, że zamach ten zastanowił mnie. Nie jest to bowiem zwykłe postępowanie Arsena Lupin. Pchnięcie nożem...o
— Nie jest to moja wina. Bredoux jest nowicyuszem. Przyjaciele moi, przez czas sprawowania rządów, myśleli, że będzie dobrze dla naszej sprawy, gdy pozyskają sekretarza tego sędziego, który prowadził śledztwo.
— Przyjaciele pańscy nie mylili się.
— Rzeczywiście, że Bredoux, który miał obowiązek śledzenia pana, oddał nam wielkie przysługi. Lecz gorliwość swoją posunął za daleko i z własnej inicyatywy, przeciw mej woli zranił pana nożem.
— Oh! Nie wielkie nieszczęście.