Strona:M.Leblanc - Wydrążona igła.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rozegrać? Jeżeli sam Lupin mówi, że będzie interesującą, to rzeczywiście musi być coś niezwykłego.
Po kilku minutach wrócił w towarzystwie młodego człowieka. Wszedłszy, pozapalał wszystkie lampy elektryczne. Jasność zalała cały pokój. Natenczas dwaj mężczyźni spojrzeli sobie w oczy, długo i głęboko, jak gdyby chcieli się nawzajem przeniknąć.
Wielkie wrażenie sprawiało patrzeć na nich. Lecz któż mógł być ten nowo przybyły?
Zaczynałem go poznawać z podobieństwa fotografii, którą zamieściła pewna gazeta, gdy tymczasem Arsen Lupin, zwracając się do mnie, rzekł:
— Pozwól, kochany przyjacielu, że przedstawię ci pana Izydora Beautrelet.
A zwracając się do młodzieńca dodał:
— Dziękuję ci, panie Beautrelet, najpierw, że byłeś łaskaw, wskutek mego listu, wstrzymać swoje wyjaśnienia, a następnie, że zechciałeś stawić się na oznaczonem miejscu z taką uprzejmością.
Beautrelet uśmiechnął się.
— Proszę zauważyć — rzekł — że uprzejmość moja musiała się zastosować do pańskich rozkazów. Groźba zamieszczona we wspomnianym liście była rozstrzygająca, nie dotyczyła bowiem mojej osoby, tylko mego ojca.
— Mój Boże, — odrzekł, śmiejąc się Lupin, — trzeba tak postępować, jak można i po-