Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jomą i zdumiał się nagłą i niespodzianą zmianą, jaka w niej zaszła. Ręka jej sunęła znów po stole i cofnęła się po chwili, uzbrojona w mały lecz ostry sztylet ze srebrną rękojeścią, służący zwykle Daubrecq’owi do rozcinania kartek.
Kobieta cofnęła się także i stanęła trochę za plecami Daubrecq’a, który mówił coś, żywo gestykulując. Ręka jej uzbrojona sztyletem podniosła się, mierząc w gruby kark posła i zawisła groźnie w powietrzu.
Lupin widział znów jej oczy, błyszczące jak stal. Oczy te miały w tej chwili wyraz prawie błędny.
— Jeszcze chwila, a popełnisz wielkie głupstwo, moja piękna pani — pomyślał Lupin i układał już sobie, jak ma postąpić w razie, gdyby zamach uwieńczony został powodzeniem.
Ale tu zaszło naraz coś dziwnego. Poseł odwrócił się, jakby przeczuwał zamiary swej niebezpiecznej przyjaciółki. Odwrócił się w tej chwili właśnie, gdy cios miał go ugodzić — a uchwyciwszy bez śladu gniewu jej wątłą, szczupłą rękę, zmusił ją do upuszczenia sztyletu, nie okazując zdziwienia.
Nie robił jej, jak się zdaje, żadnych wyrzutów, wzruszył tylko ramionami, jak człowiek przyzwyczajony do tego rodzaju scen i chodzić zaczął po pokoju z rękoma w tył założonemi. Za to kobieta straciła zupełnie panowanie nad sobą, a ukrywszy twarz w dłoniach, szlochała tak gwałtownie, że Arsen widział falowanie jej piersi, wstrząsanej łkaniem. Po niejakim czasie kobieta uspokoiła się, a Daubrecq, który zdawał się na to oczekiwać, podał jej z nieco szyderską galanterją okrycie i czarną koronkę, którą owinęła sobie głowę. Zasłoniła się starannie i tylko stalowe jej oczy błyszczały z pod fałdów opadającej na czoło koronki.
Daubrecq musiał jej coś proponować, bo wstrząsnęła przecząco głową i zdało się Arsenowi, że słyszy wybiegające z jej ust słowa energicznego protestu.
— Nigdy — nigdy. — Poszli oboje ku drzwiom,