Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

upływie godziny i to nie sam. Towarzyszyła mu osoba, otulona od stóp do głów długim płaszczem z podniesionym kołnierzem, jednym z tych szerokich płaszczów, które moda ówczesna pozwalała nosić zarówno mężczyznom jak i kobietom. To też Arsen nie mógł narazie orzec, do jakiej płci zaliczyć należy tego nocnego gościa. W idział tylko, że obaj z Daubrecq’em weszli do domu.
Bez namysłu, spuścił się na dół zapomocą drabinki sznurowej, którą nosił zawsze przy sobie.
Spojrzał w okna willi. Były wszystkie zasłonięte okiennicami, ale przez małą szczelinę w jednej z nich sączyła się wąska smuga światła. Było to okno od gabinetu Daubrecq’a, tego właśnie, który był terenem tak szczegółowych poszukiwań policji. Cicho, jak kot, podsunął się Arsen pod okno i przyłożył oko do szpary.
Przekonał się natychmiast, że osoba, którą przyszła z Daubrecq’em, była kobietą. Stała wprost naprzeciw okna, przedzielona od pana posła całą szerokością stołu. Arsen widział wybornie jej twarz. Była piękna, ale pięknością dziwnie surową i smutną. Włosy czarne, jak pióra kruka, rozdzielone były na dwie strony, przyczesane gładko, nad czołem marmurowej białości. Rysy regularne, postać smukła i wytworna, wskazywały na osobę z wyższych sfer towarzyskich.
Oczu jej nie mógł dojrzeć, bo były w tej chwili spuszczone. Stojący przed nim Daubrecq zwrócony był plecami do Arsena, ale wiszące naprzeciw zwierciadło odbijało dokładnie jego postać.
Gdy, napatrzywszy się dowoli pięknej i smutnej damie, Arsen przeniósł wzrok na twarz jej towarzysza, wzdrygnąć się musiał na widok dzikiej i nieposkromionej żądzy, malującej się w jego oczach. Przechyliwszy się przez stół, Daubrecq wyciągnął swoje długie ręce, zakończone olbrzymiemi pięściami. Wtedy dopiero kobieta podniosła oczy i uderzyła go spojrzeniem. Nigdy jeszcze nie spotkał Arsen tego rodzaju