Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Szukają widocznie jakiegoś papieru — pomyślał Lupin. Po chwili usłyszał zniechęcony głos Maurycego Prasvillea:
— Wszystko to napróżno — nie znajdziemy. — Poszukiwania trwały dalej. Poruszano każdy przedmiot, stojący na biurku, uważając jednak pilnie, aby go znów postawić na dawnem miejscu. Nagle Prasville zauważył stojącą na małym stoliku karafkę z wodą. Porwał ją szybko, a raczej wyjął z niej korek szklanny i przypatrywał się mu długo pod światło.
— Cóż to! — pomyślał Lupin — i ten jak widzę szuka korka. Ale Prasville wsunął korek napowrót do flaszki i czuwał dalej nad robotą swych agentów. Trwało to dobrą godzinę. Dopiero około dziewiątej wieczór wszedł do gabinetu człowiek, w którym Lupin poznał agenta śledzącego zazwyczaj Daubrecq’a.
— Powraca już — oznajmił półgłosem.
— Pieszo? czy dorożką? — spytał Prasville.
— Pieszo.
— W takim razie nie potrzebujemy się śpieszyć.Zwolna, spokojnie, poustawiali posuwane przedmioty i wyszli z gabinetu przez salę jadalną bezpośrednio z nim złączoną.
Lupin pozostał sam.
Nie mógł wyjść razem z agentami, bo poznaliby niezawodnie, że nie jest jednym z nich. Słychać już było zgrzyt klucza obracanego w zamku. — To Daubrecq otwierał drzwi wchodowe — Lupin, który słyszał poprzednio w czasie rozmowy agentów, że Daubrecq wyszedł dla zjedzenia obiadu w restauracji, wywnioskował stąd, że nie wejdzie do sali jadalnej, sam więc postanowił ukryć się za pluszową portjerą, przysłaniającą drzwi od gabinetu. Daubrecq wszedł istotnie przez korytarz i usiadł przy biurku, odkręciwszy poprzednio elektryczne światło. Wtedy dopiero Lupín miał sposobność przypatrzyć mu się lepiej. Człowiek ten miał uderzającą budowę czaszki. Czoło jego było dziwacznie poryte i pokryte guzami. Nie