Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mysłowość i szczęśliwą gwiazdę swego pana, spojrzaî na niego zdumiony.
— Jakto! — zawołał. — Więc już niema ratunku dla tamtych?
— Żadnego — odparł Arsen.
— I muszą dać głowę?
— Muszą. Daj mi flaszkę z narkotykiem, chcę przespać tę okropną noc.
Achiles spełnił w milczeniu ten rozkaz.
We 20 minut potem Arsen usnął równie głęboko, jak przedtem Klarysa.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Przez całą tę noc wrzało dokoła więzienia. Policja nie mogła sobie dać rady z tłumami, które nie chciały się rozejść i czekały noc całą, byłe zająć dogodne miejsca dla przyjrzenia się jutrzejszej egzekucji.
Bulwar Arago i przyległe uliczki strzeżone były pilnie przez policję i tajnych agentów, a każdy przechodzień musiał się im legitymować. Zresztą kordon wojska ustawił się na placu, na którym wznosiło się rusztowanie. Kompanja piechoty stanęła na chodnikach, pozamykano wszystkie szynki i kawiarnie nocne, a sklepy, znajdujące się w szerokim promieniu dokoła placu, miały być otwarte nazajutrz dopiero po południu. Cały personal wojskowo-policyjny zmobilizowany został wbrew przyjętem u dotąd zwyczajowi, wszystko to nadawało wyjątkową cechę przyszłej egzekucji i przyczyniło się do większego jeszcze rozgorączkowania umysłów.
Około czwartej zrana ustawiać zaczęto gilotynę. Przybijano poszczególne jej części. Rozlegał się ponury łoskot młotów, zabijających gwoździe, wywołując w obecnych dreszcz grozy, lub śmiech cyniczny, stosownie do usposobienia danych jednostek, O świcie zajechało kilka powozów, z których wysiadły osobistości urzędowe, czarno ubrane. Tłum demonstrował na ich widok, jedni przyjęli przybyłych oklaska-