Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tylko on, nie powrócił jeszcze do swego mieszkania, ale działa z ukrycia.
— Pozostaje jeszcze ułaskawienie prezydenta rzeczypospolitej — zauważył Arsen.
— Pan myśli, że ułaskawi on tak łatwo wspólnika Arsena Lupin — zawołała hrabianka; ale wnet się opanowała i rzekła łagodnie:
— Wybacz pan, sama nie wiem co mówię.
— Jeżeli Albufex nie ukradł mu listy 27-miu, to jeden tylko Daubrecq uratować może mego brata.
Słysząc to Arsen, podniósł się nawpół i usiadł na łóżku.
— Co pani mówi? Czy pani widziała tego człowieka?
Patrzył badawczo w oczy Klarysy, chcąc wyczytać z nich najgłębsze tło jej myśli.
— Nie — odparła hrabianka — nie widziałam go jeszcze.
— Ale pani chce go widzieć, pani chce układać się z nim. O! niech pani tego nie robi, hrabianko de Mergy. Ten człowiek wyzyska tylko panią, nie dotrzyma żadnej obietnicy, uczyni z pani swoją niewolnicę. To rozpacz dyktuje pani tak szalone zamiary. Niech mi pani zaufa.
Usiadła obok niego, ale widocznem było, że nie powiedziała jeszcze wszystkiego. — Arsen próbował ją pocieszyć.
— Zobaczy pani, że prezydent ułaskawi Gilberta.
— Nie zrobi tego. Nie może iść wbrew opinji, a opinja cała jest przeciw nam. Gdybyś pan wiedział, co piszą i mówią o całej tej sprawie.
Zamyśliła się znów, a on rzekł: Za parę dni będę już mógł działać, a wtedy zobaczymy. — Klarysa uspokoiła się nieco.
— Czy wie pan — rzekła po chwili — że byłam u adwokata Gilberta i powiedziałam mu wszystko?
— Jakto? Co mu pani powiedziała?
— Nie wspomniałam mu nic o liście 27-miu, a tyl-