Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jej była gdzieindziej, pochłonięta całkowicie sprawą Gilberta i listą 27-miu.
Zaczęli rozmawiać o tej sprawie, snuć różne domysły. Arsen powtórzył hrabiance wszystko, co mu się udało podsłuchać w czasie niefortunnej swej wycieczki do zamku Mortepierre.
Hrabianka przypuszczała, że Mary jest może tytułem jakiej książki, w której kartkach Daubrecq ukrył listę.
— O nie! — zaprzeczył Arsen. — Mówili także o krysztale wydmuchanym, czy też o korku kryształowym.
Szczegół ten zajął mocno hrabiankę. A więc domysł jej był prawdziwy, wpadła więc na prawdziwy trop i należało szukać jakiegoś szklannego, czy kryształowego przedmiotu, w którym lista musi być ukryta. Rozmowy, jakie zajmowały ich przez długie godziny, skracały Arsenowi czas jego rekonwalescencji.
Upłynęło tak dni kilka, aż pewnego ranka Klarysa otrzymała depeszę wzywającą ją do Paryża.
Pojechała natychmiast i wróciła tegoż dnia jeszcze, rozgorączkowana i przejęta trwogą.
Arsen poznał z wyrazu jej twarzy, że musiało zajść coś złego.
— Trybunał kasacyjny odrzucił wniosek o ułaskawienie Gilberta — rzekła.
— Czy spodziewała się pani czego innego?
— Nie, nie, ale pan wie, człowiek chwyta się do ostatka najwątpliwszej choćby nadziei.
— I kiedyż to się stało? — spytał Arsen.
— Przed tygodniem już, Le Balu ukrywał to przed nami, nie chcąc pana zmartwić, a ja nie miałam odwagi przeglądać gazet.
— Przed tygodniem! — zauważył Arsen — a więc we dwa dni po mojem zajściu z Daubrecq’em.
— Tak, to on — wybuchnęła Klarysa — nikt inny,