Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leżytej kary winnemu. Ale zaraz osądził sam, że zamiar to był niepraktyczny. Miał tu przecie Daubrecq’a, mniej pilnie strzeżonego. Prościejby było dotrzeć do niego i wydobyć wprost od niego wiadomość o liście 27-miu. Skoro powiedział ją margrabiemu, może ją i komuś drugiemu powtórzyć. Będzie to nawet zemsta nad tym, który go przed chwilą torturował. Pod wpływem tej nadziei Arsen pozostał na miejscu — i śledził dalej wnętrze izby tortur. Zwolniono istotnie więzy Daubrecq’a, pozwolono mu nawet usiąść. Pilnował go jeden tylko z synów Sebastianiego, uzbrojony w strzelbę, było to aż nadto dostateczne wobec człowieka skrępowanego i osłabionego torturą, a zresztą i samo więzienie było chyba dość warowne.
— Jeżeli ten obywatel zamierza czuwać całą noc — mówił do siebie Arsen — na nic moje zamysły; gdyby też nieba zesłały na niego sen, dobry, mocny sen.
Ale bracia zamierzali widocznie zmieniać się koleją przy więźniu, bo po chwili ten, który pozostał przy nim, powstał i uchyliwszy drzwi, rozmawiał z braćmi. Arsen dosłyszał tylko, że mówili coś o wieczerzy. Zapewne tamci posilają się, a ten czeka na swoją kolej. Co tu robić? Nigdy jeszcze Arsen nie był w tak trudném położeniu. Powracać z niczem nie chciał, nie czuł się zaś na siłach podejmować walki z trzema krzepkimi jak dęby chłopakami. Ale naraz los mu posłużył.
Stróżujący przy Daubrecq’u powstał, przeciągnął się leniwie i posunął ku drzwiom. Widocznie nie czując nad sobą surowego oka starego ojca, synowie Sebastianiego wyłamywali się z karności. Młody żołądek upominał się o swoje prawa, i ten, który siedział przy Daubrecq’u, śpieszył do swych braci dla wzięcia udziału w wieczerzy, zapewne sutej, bo margrabia nie żałował niczego swym wspólnikom. Młody Sebastiani obejrzał się raz i drugi na więźnia, a potem zniknął, zamykając za sobą ciężkie żelazne drzwi.