Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zaledwie się to stało, Daubrecq, który dotąd udawał śpiącego, podniósł nagle głowę, potem, o ile mu pozwalały więzy, próbował poruszać rękami i nogami. Robił to wcale sprawnie. Nie połamano mu widocznie kości. Nie tracąc czasu Arsen wydarł ćwiartkę papieru ze swego notatnika, nakreślił na niej kilka słów, a zwinąwszy papier w kulkę, cisnął ją tak celnie, że ugodziła w sam nos Daubrecq’a, a potem upadła obok jego nóg na podłogę. W pierwszej chwili Daubrecq drgnął, więcej prawie przestraszony niż zdumony; podejrzywał widocznie nową zasadzkę. Patrzył nieufnie na papierową kulkę, a wreszcie nagłym ruchem pochylił się i podjął z ziemi.
„Przyjaciele blisko, baczność — w górze okno, podnieś głowę, możemy pomówić“.
Przeczytawszy raz i drugi kartkę, Daubrecq podniósł istotnie głowę. Wtedy Arsen zawołał stłumionym głosem:
— Tędy można uciec, kratę przepiłuję. Czy synowie Sebastianiego sypiają w tej izbie?
— Nie zawsze — brzmiała odpowiedź.
— Spuszczę ci drabinę sznurową, potrafisz się na nią wdrapać.
— Ręce mam związane — odrzekł Daubrecq.
Na to Arsen rzucił mu ostry nożyk kieszonkowy.
Daubrecq posunął się na łóżku, a potem opadł znów, zamykając oczy.
Ostrożność ta nie była zbyteczną.
Sebastiani wszedł wraz z synami do izby.
Daubrecq podniósł nagle głowę, jakby dopiero teraz zbudzony.
Stary leśnik przystąpił do niego i ująwszy się pod boki, stanął przed więźniem z fantazją i rozpoczął długą przemowę. Wino rozwiązało mu język.
— Jak zdrowie wasze, panie? — zaczął. — Cóż? Czy dopiekły wam te różne sztuczki, któreśmy tu z wami robili? Ha, ha, dawniej to było w modzie. Niejedno widziała ta izba, o niejedno. Dziś to rzadkość.