Strona:M.Leblanc - Kryształowy korek.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Margrabia i Sebastiani zabierali się już do odwrotu.
— Wy chłopcy — rzekł margrabia odchodząc — miejcie go wciąż na oku, aż do naszego powrotu, Ty zaś, przyjacielu — dodał jeszcze, zwracając się do swego więźnia — odpoczniesz teraz. Wolno ci użyć trochę swobody. Jeśli tym razem powiedziałeś prawdę, nie zapomnę ci nigdy oddanej przysługi. Gdybyś był kiedy w biedzie, co łatwo może się zdarzyć teraz, gdy już nie będziesz w posiadaniu tego małego kryształku, który był dla ciebie prawdziwą kopalnią złota, ja sam gotów jestem wesprzeć cię w potrzebie. W mojej izbie czeladnej znajdzie się zawsze dla ciebie kęs chleba i łyżka zupy. Rachuj na to obywatelu, bo co się tyczy twego posłowania, musisz się z niem pożegnać, a i z wpływami także. O! Francja odetchnie teraz naprawdę. Że też i fortuna zdobywa się czasem na dobre uczynki! Żaden filantropby temu nie uwierzył. Dajcie mu jeść i zwolnijcie mu trochę więzów.
Arsen słuchał z zapartym tchem długiego tego przemówienia. Najbardziej uderzyła go wzmianka o krysztale. Nie korek kryształowy, lecz kryształ.
W każdym razie Klarysa de Mergy miała słuszność. Wydmuchany kryształ był widocznie ową kryjówką, w której umieszczoną była lista, ale prócz tego, musiał być gdzieś zamknięty.
„Pod nosem dyrektora policji“, mówił margrabia, a więc na wierzchu w mieszkaniu posła, ale gdzie. Wszak tyle razy już on i Klarysa oglądali każdy przedmiot.
Margrabia i Sebastiani wyszli — Lupin zaś został jeszcze w swej kryjówce. W pierwszej chwili chciał śpieszyć za margrabią, schwytać go po drodze z pomocą Le Balu i uwieźć we własnym automobilu do swego domu pod Paryżem. Gdyby zamach się udał, wymusiłby od margrabiego jego tajemnicę temi samemi środkami, jakich margrabia użył przed chwilą względem Dauhrecq’a. Byłoby to tylko oddaniem na-