Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
352

Modli się naród, bo skonać nie może —
Więc swymi syny i swojemi córy
Napełnia nawy i przybytki boże,
I hymn pokutny wznosi się do góry.
Ciasne przybytki, za szczupłe kaplice,
Już lud zalewa rynki i ulice.

I strach padł na tych, co go umęczyli,
I zdało im się, że widzą gotowe
Ręce do zemsty — i dwie zobaczyli —
Ale to były ręce Chrystusowe!
Ręce wzniesione, groźne, niepożyte,
Chociaż bezbronne, choć gwoźdźmi przebite.

Więc i te święte ramiona, śród trwogi,
Za cel wskazano dziczy i hołocie,
I ohydnemi sieczono batogi — — !
Synu człowieczy, i Ty na Golgocie
Byłeś znieważon, męczony i plwany,
Ale nie bity już ukrzyżowany!

Przeto ich olśnił palec Twojej ręki —
Broń ich pierś ludu przeszyła złowroga,
A naród wydał dwa bolesne jęki:
Jeden do Króla, a drugi do Boga.
Bóg odpowiedział, jak zwykł ze swym ludem
Wybranym mawiać: piorunem i cudem.