Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
272

Jakże wspanialszy, o jakże świetniejszy
Ten ptak, co wybrnął z dymów i płomieni!
Niebo błysnęło w szacie błękitniejszej,
Słońce w złotawszym połysku się mieni,
Obłoki idą w tryumfalny taniec.
Ach! to nasz orzeł! to nasz orzeł biały!
Rozdartej Polski ziemie zawołały.
Kochanek chwały, chwały wychowaniec:
Rodzinne góry — to kołyska jego,
Rodzinne pola — jego igrzysk szranki,
Rodzinne ludy — to jego kochanki.
Znają, witają ptaka świętego.
I my go też powitajmy!
Śpiesz się Warszawo, Polsko śpiesz!
Ciesz się Warszawo, Polsko ciesz!
Stańmy chórem i śpiewajmy!
Niech się dowie ziemia cała:
Jaka jest nasza radość i chwała,
Jaka Polska zmartwychwstała.

Bielszy, groźniejszy nasz orzeł młody,
Że się przerodził na zbójcy zwłokach!
Czystszy i trwalszy nasz dzień swobody,
Że się wychował w niewoli mrokach!
Młodzieńczym wdziękiem wszystko ozdabia —
Cudownym blaskiem wszystko przerabia.