Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
273

Jak zajrzy oko, niwy i góry
Świąteczną szatą pysznić się zdają:
Jak sięgnie ucho, skrzydlate chóry
Piosnkę wolności zda się śpiewają.
I my pokłon jej oddajmy,
Śpiesz się Warszawo, Polsko śpiesz!
Ciesz się Warszawo, Polsko ciesz!
Stańmy chórem i śpiewajmy!
Niech się dowie ziemia cała:
Jaka jest nasza radość i chwała!
Jaka Polska zmartwychwstała!

Srebrny nasz orle, już ty nam nie zginiesz!
O dniu swobody, już ty nam nie miniesz!
O ptaku cudzy, już do nas nie wrócisz,
Rąk nie skrępujesz i serc nie zasmucisz!
O droga Polsko — o Ojczyzno droga!
Nie jękniesz więcej pod stopami wroga.
Póki Bóg w niebie, póki my na ziemi,
Będziemy ludem, będziemy wolnymi!
Bośmy też mocno tego zapragnęli!
Bośmy też długo i ciężko cierpieli.
Będziem wolni, ręce dajmy!
Śpiesz się Warszawo, Polsko śpiesz!
Ciesz się Warszawo, Polsko ciesz!