Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
182

Drugi strzelbę przeczyszcza, nabija,
Kaptur z brzozy na zamek nasuwa;
Ten wpółsenny pod głowę płaszcz zwija.
I usnęli. Straż stoi, wódz czuwa —

On pod drzewem coś duma w pomroce.
Drzewo suche — lecz miało owoce;
Najgłodniejszych ten owoc odstrasza:
Wiszą na niem dwie gruszki Judasza.

W górę szpiegi! Cesarskie to sługi:
Jeden Prusak, z nogami długiemi,
W białych pończochach; a drugi,
Żyd, pejsami zamiata po ziemi.

Nie śpi wódz. Na kolanach broń trzyma,
Wzrokiem szuka pagórka znanego:
Ten za wodą, na wzgórku, dom jego!
Dom w ciemności on żegna oczyma.

Wtem błysnęło nad wzgórkiem — Czy piorun?
Piorun u nas nie bije w tę porę:
— O Najświętsza! o Maryo z Borun!
Ratuj ich — ratuj dzieci — dom gore. —