Przejdź do zawartości

Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
183

Gdzie jest patrol? Na konia! Do dworu! —
Wtem słuchają — Łom trzeszczy, gwar ludzi,
I «kto idzie!» głos ozwał się w boru.
Patrol wraca, i obóz się budzi.

— Wodzu! wielka dla ciebie żałoba!
Wraca patrol z wieściami Hijoba.
Jeden mówi: zarżnęli twą żonę,
Drugi mówi: twe dzieci spalone.

— Lecz pojmali dowódcę Moskali.
Kto on? — Francuz, nie stary, przystojny;
I w moskiewskiej on służbie wsie pali,
Za pieniądze lud siecze niezbrojny! —

Wódz, jak gdyby rażony od gromu,
Na dom patrzał i milczał i słuchał.
Z okien wszystkich żar sypał się z domu,
Z oczu wodza straszniejszy żar buchał.

I w obozie zbudzonym, zdumiałym,
Było głuche milczenie i zgroza.
Milczał wódz, jako broń przed wystrzałem;
Na dom patrzał — i krzyknął: powroza! —