Przejdź do zawartości

Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
115

Gasną oczy, dech się ziębi —
Ach, żal braci, żal mi chatki!
Głębiej, proszę, jeszcze głębiej,
By nie zbudził płacz mię matki.

Dość, dość, koniu! Jak zawoła
Wszystkich zmarłych Bóg do siebie,
Bym mógł słyszeć głos Anioła,
I co prędzej stanął w Niebie!

Stefan Witwicki.





KOSYNIER.

Dalej bracia, bierzma kosy,
Wykrzyknijmy razem:
Polsko! świetne twoje losy!
Tym wrócim żelazem.
Albośmy to nie Polacy? albośmy to jacy?
Nie masz ci to polskiej duszy, jako Poznaniacy.
Danać moja dana,
Ojczyzno kochana!

Nie płaczcie nas cne dziewoje,
Że idziem na boje,
Chociaż poniesiemy blizny,
Wszak to dla Ojczyzny!