Przejdź do zawartości

Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
59

Bo tu bezstronność zwabiła niewieścia
Wszyskie stronnictwa i wszystkie odcienia,
Nawet Moskala, co ma do stracenia
Franków dwadzieścia.

Nie ma więc w tańcu ni góry, ni dołu:
Żak hasa z Księżną, a Królowa z Żakiem,
Lokaj z Frejliną, marchew z pasternakiem:
Wszystko pospołu.

I gmach, i belki, i krzesła, i ściana,
I wszystkie piętra, i niżej, i w górze,
I cały Olymp w malowanej chmurze,
Ćwiczą kankana.

Wtem do mnie szepce Hrabicz-patryota,
Widząc żem nie rad tej żebrackiej hecy:
«Odwróć się twarzą, gdzie masz teraz plecy,
Tam to Golgota.»

Patrzę, aż w głębi ponurej komnaty,
Leży, wśród frejlin, na łożu Królowa,
Płacze jak strumień, jak bóbr, jak niemowa,
Aż kapie z szaty.