Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór drugi.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
57

Ryknęły trąby, zjechały się goście
Przed pałac krzywy, brudny i wielebny
Jak stary żebrak, a przytem potrzebny
Jak dziura w moście.

Wiekom go Matka-Narodu[1] wyrwała,
A myszom, szczurów wandalicznym hordom —
Pieśni, kurzawie, wilgoci — majordom
Albert Grzymała[2].

Pruchno, nie pruchno, Jowisze, Amory,
Nimfy, Bachusy, Satyry, Dryady,
Sfinxe Lebruno, Leswera Szkarady,
Lwy, Terpsychory —

Wsio pozłocona! A już mniejsza o te,
Lecz i Minerwę i Minerwy sowę; — —
Aż też i orłom wsadzono na głowę
Korony złote!


  1. Imć Królowę de facto, Trzeci. Maj, jak wiadomo, lubi przezywać Matką-Narodu (Babińskiego).
  2. Nie zawadzi wiedzieć, że w wydziale ministeryów Królestwa de facto, panu Albertowi Grzymale dostała się Intendentura listy cywilnej — z zupełnem wykluczeniem go od spraw politycznych.