Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Szały miłości.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ironicznie. Niewątpliwie w ciągu całego dnia wczorajszego był bardzo zdenerwowanym, i utracił przez to władzę nad swym mózgiem. Ale to jeno chwilowe, i pochodzi zapewne z zwykłego przepracowania. Bo przecież dziś jest znów rzeźki i wesoły, i może pisać kilka nawet godzin, i przygotować ostatecznie obiecany redaktorowi „Myśli“ artykuł.
Ale na przyszłość trzeba się będzie takich awantur duchowych stanowczo wystrzegać; mogą doprowadzić do zgoła przykrych wydarzeń, i popsuć zupełnie życie, które się doń teraz tak jasno uśmiecha.
Trzeba być wolnym, i trzeba rządzić sobą. Bo wszystko głupstwo, główna rzecz: wola. Tak; niewątpliwie główny czynnik: wola.
Ona jest tą władzą, która daje moc zanurzania w własną duszę ostrego sztyletu badania, i samosądu. Ona pozwala na trzymanie w karbach swych namiętności, i kieruje władczo biegiem każdej myśli.
Panować zaś nad myślą własną, to znaczy ćwiczyć w sobie siłę nieugiętą, by kiedyś za pośrednictwem jej badać i opanowywać myśli innych ludzi.
Być dobrym. Nie dlatego, że się nim jest z natury, lecz tylko dlatego, że się nim być chce, że się takie a takie postępowanie uważa za szlachetne, i nie zmienia się go za żadną cenę, nawet za cenę rozkoszy, bogactwa lub sławy. Bo jakąż wartość posiada wola takiego człowieka, który uznając święcie dany sposób życia, zmienia go co chwila pod wiewem lada namiętności, pod czarem lada pokusy?
Ale Staliński wreszcie się spostrzegł, że te dzisiejsze myśli są chyba jakieś niezwyczajne.