Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Szały miłości.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sztą to jest istotnie bardzo ciekawa dziedzina, bardzo. — Marecki pogładził znów swą piękną brodę, uśmiechnął się i chwilę namyślał. Staliński wstał z swego miejsca, podszedł ku niemu z pudełkiem cygar w ręku, i częstując, powiedział swobodnie:
— Cygaro, doktorze... I będziemy rozmawiać przy wonnych dymu smugach...
— Nastrojowość, nastrojowość... No, dobrze, zdenerwowany filozofie. Dobrze. — Zapalił cygaro, popatrzał na jego żarzące się brzeżki jakgdyby z wielką uwagą, i wreszcie rozpoczął powoli: — Tak, z pewnością dziś za bardzo żyjecie mózgami. Zbytnio wierzycie swojej wyobraźni, zbytnio kochacie własne nastroje, jesteście przeczuleni, hardzi czasem, ale niemal zawsze wichr zdarzeń może na strunach waszych serc wygrywać, co mu się żywnie podoba. A za mało, za mało obcujecie z pięknem, z mocą, z dumą i wolą przyrody. Przyroda to jest księga tajemna, w której przeczytać można rytm całego życia, jego tajnie, wskaźniki, rady, cele i dążenia. Życie z przyrodą daje wolność duszy, hardość sercu, myślom dumę i pewną szlachetność, ciału hart, odwagę, zuchwałość. Żyjąc z przyrodą można być wiecznie młodym, zawsze pragnącym i nieustraszonym. —
Umilkł na chwilę, obrzucił swego słuchacza badającym wzrokiem, uśmiechnął się, popiół z cygara starannie otrząsnął, i mówił dalej równo, melodyjnie, spokojnie i jakby rytmicznie:
— Wola przyrody mówi człowiekowi, że ma być silnym, nieustraszonym i szlachetnym. Silnym, by burzom jako dęby i skały stawiał czoło harde,