Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Szały miłości.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Błogosławioną niech będzie więc ta godzina, w której ujrzały ją zachwycone oczy, i pokochała do szaleństwa dusza!
Tęsknotą tworzyć wśród szału, a dzieło nocy bezsennych do stóp jej rzucić w zachwycie!
Nowa, cudownie zachwycająca mu duszę nadzieja, owionęła mu twarz jasną radością. Wezbrało mu łzami szczęścia serce, załkało w zachwycie: — Oh! tak być musi! tak! Przez nią mi dano tworzyć, i przez nią otrzymam szczęście! Męką twórczą zachwycę jej duszę, pięknem stworzonem zdobędę ją całą!
Bo wolną jest ma dusza w godzinie tworzenia, wolną jak wichr, a dumną jak orzeł! —
— Miałem wtedy wolną duszę — powiedział nagle, podnosząc rozgorzałe oczy na chudą twarz towarzysza.
Sroka drgnął, spojrzał nań krótko i bystro, i wskazał z uśmiechem szydu na środek wązkiej ulicy.
Rudzki mimowoli zwrócił oczy w wskazanym kierunku, i przystanął na krótkie mgnienie.
Ujrzał rzecz najzwyczajniejszą, a jednak... jednak przecież dziwną.
Chudy, zbiedzony koń, wyciągnięty w okropnym wysiłku, z skórą, która prężyła się wprost tylko na samych kościach, z oczyma po ludzku smutnemi, po ludzku pełnemi męki i goryczy, ciągnął, chrapiąc, jęcząc i prychając, wóz ciężko ładowany żwirem, ciągnął zapadając chudemi nogami za kopyta w błocie, przystawał na mgnienie chwiejąc się, lecz spadał mu wtedy na plecy tęgi raz bicza, kierowa-