Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Szały miłości.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niały mu duszę, zachwycały serce, i paliły mózg myślą ogniową.
Godziny mijały zgoła niespostrzegane, zatapiały się w przeszłość głuchą bezszelestnie, zostawiając mu w duszy żar spopielałych marzeń, popiół ukochany i święty, który mógł dowolnie w płomień od nowa zamieniać, jeśli odczytywał z przejęciem to, co napisał.
W duszy jego rozesłał się płaszcz cudny, purpurowy, zakrył lśnieniem swem wszystko, i w godziny owego tworzenia dawał mu szczęście zupełnego zapomnienia.
W przeciągu czterech tygodni napisał nową powieść, zaniósł ją do wydawcy i sprzedał bardzo korzystnie. Dziwił się temu bardzo, zapomniawszy, iź powieść jego pierwsza, którą „Myśl“ drukowała, cieszyła się już dużem uznaniem, premiera zaś jego dramatu zbliżała się coraz bardziej i budziła szczere zainteresowanie.
Ale sprawy te wróciły go znowu do życia.
Zerwał się w nim gwałtowny ból rozczarowania, zbudziła się od nowa mocarna tęsknota, i rozkwitnąwszy nowym, gorejącym kwiatem, owładnęła mu duszą boleśnie.
Lecz do niej jeszcze nie poszedł.
Trzymał się usilnie w karbach swojej wyrobionej woli, i chociaż czasem podlegał gwałtownym, ostrym wybuchom rozpaczy, wydawał się na pozór, jak dawniej, spokojnym, dumnym, serdecznym i cichym.
Pewnego dnia, kiedy radosne, weselne promienie słońca rozświeżyły mu nieco duszę, przypom-