Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Halucynacje.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wiem.
— A nie wiesz!
— A wiem...
— Tak?
— A tak!...
— A może nie?
— A tak...
— I wiesz?...
— Wiem...
Wmieszał się w całą sprawę gospodarz. Lecz i ten nie wiele mówił. Gromił ich tylko — zdało się — spojrzeniami i rozpędzał niemi od siebie.
— No, Władek! Józek! co?... no?!... no?!... Władek...
Ale już i Janusz odzyskał równowagę. Wlazł tam w tę kupę... coś anielskiego było w nim wtedy.
— Na litość Boską! panowie! O cóż chodzi?
— A pana nikt nie rusza, to se pan stercz — rozgniewał się szuler.
— Mnie nikt nie rusza... wiem. Ale mego przyjaciela ruszają.
— Przyjaciela? — zdziwił się szuler.
A Władek na to:
— A tak... wiesz?
— Tak?
— A tak.
Towarzysze odciągali już Józka. Myśmy pociągnęli Władka — uspokoiło się.
— Pijcie, pies z waszą dolą tańcował, ja teraz stawię — mówił Władek. — Gospodarzu! tej od robaka.
A robak gryzł go widocznie przez wszystkie otwory